Bukareszt. Kurz i krew
Bukareszt. Kurz i krew

Reportaż „Bukareszt. Kurz i krew” to słodko-gorzka opowieść o rumuńskiej stolicy i jej mieszkańcach.

Kiedy myślimy o Bałkanach, Rumunia nie jest pierwszym krajem, który przychodzi do głowy. Bez wątpienia jednak państwo to należy geograficznie (i nie tylko) do tego regionu. Dlatego wśród polecanych przeze mnie lektur nie mogło zabraknąć reportażu „Bukareszt. Kurz i krew” Małgorzaty Rejmer.

O roli dyktatora w reportażu „Bukareszt. Kurz i krew”

Postacią, która najsilniej kojarzy się z Rumunią, jest Nicolae Ceauşescu. Zanim w 1989 roku został obalony ze stanowiska prezydenta, rządził krajem żelazną ręką. Jego dyktatorskie metody doprowadziły ludzi do skrajnej biedy. Rumuni żyli w atmosferze ciągłego strachu i wzajemnej podejrzliwości. Kto donosił na sąsiadów, mógł liczyć na pewną przychylność władzy. Nigdy jednak nie można było mieć pewności, czy nie padnie się ofiarą (fałszywego) oskarżenia. Tajna policja polityczna widziała i słyszała wszystko. Po domach chodziły specjalne komisje, które kontrolowały, czy nie łamie się zarządzeń wprowadzanych licznymi dekretami. Np. czy nikt nie oświetla pokoju więcej niż jedną żarówką i o mocy nie większej niż czterdzieści watów.

„Ludzie się nie zastanawiali, czy są zniewoleni, czy nie. Myśleli raczej: 'Skąd wezmę mleko dla dziecka?’ albo 'Gdzie teraz mogą coś rzucić?’. Jak ja miałam w mieszkaniu sześć stopni ciepła, to proszę pani czy ja myślałam, jak się zbuntować przeciwko Ceauşescu, czy jak ogrzać łazienkę, żeby córka nie dostała zapalenia pęcherza, kiedy będzie robić siusiu?”.

Nicolae Ceauşescu śnił swój sen o potędze. Pragnął by do 2000 roku Rumunia liczyła dwadzieścia pięć milionów obywateli. Jednak Rumunki rodziły za mało dzieci. Albo nie chciały rodzić w ogóle. Aby pomóc im zmienić podejście do rodzinnego życia i obywatelskiego obowiązku wprowadzono Dekret nr 770. Na mocy nowego prawa dokonywanie aborcji miało być karane więzieniem. Antykoncepcja miała być dostępna tylko dla kobiet, które urodziły co najmniej czworo dzieci. Dekret obowiązywał przez ponad dwadzieścia lat. Planu nie udało się zrealizować. Restrykcyjne prawa zazwyczaj przynoszą efekty odwrotne do zamierzanych. Do ilu dramatów doprowadziła wizja szaleńca? Ile rodzin zostało skrzywdzonych?

Bukareszt. Kurz i krew
Bukareszt. Kurz i krew

Uporządkować przeszłość w codzienności Bukaresztu

O współczesnym Bukareszcie też trudno pisać w superlatywach. Miasto doświadczone trudną przeszłością reżimu Ceauşescu do dziś boryka się z problemami. Architektoniczny bałagan w stolicy to efekt wizji dyktatora. By spełnić swoje marzenia i ambicje, kazał on z dnia na dzień wyburzać całe dzielnice. Przesiedlono około czterdzieści tysięcy mieszkańców, by na miejscu ich dotychczasowych domów wybudować m.in. monumentalny pałac i prowadzący do niego bulwar. Dom Ludowy – obecnie Pałac Parlamentu – jest jednym z największych budynków administracyjnych na świecie. Jego budowa kosztowała kilka miliardów euro, nadzorowało ją kilkuset architektów. Równocześnie z pałacem powstawały blokowiska, w których trzeba było zakwaterować tysiące rodzin. Jeden z rozmówców Małgorzaty Rejmer ocenia, że wszystko, co najciekawsze w mieście, schowane jest za ścianami domów z wielkiej płyty.

Chaos budowlany to nie jedyna bolączka Bukaresztu. Innym, realnym zagrożeniem, są stada bezpańskich psów żyjących na ulicach. Szacuje się, że jest ich kilkadziesiąt tysięcy. Wygłodzone, zmizerniałe zwierzęta snują się po parkach, szukają schronienia na klatkach schodowych. Czasem szwendają się w pojedynkę, czasem całymi grupami. Wielokrotnie w stolicy Rumunii dochodziło do ataków czworonogów na ludzi. Kilka lat temu parlament uchwalił prawo zezwalające na usypianie złapanych psów, jeśli nie zgłosi się nikt do ich adopcji. Ale czy to pomogło pozbyć się problemu?

Bukareszt. Kurz i krew
Bukareszt. Kurz i krew

Przeczytaj „Bukareszt. Kurz i krew” ku przestrodze

Książka Małgorzaty Rejmer podzielona została na trzy główne części. Pierwsza i ostatnia składają się z kilkunastu mniejszych esejów, w których autorka przytacza wątki rumuńskiej historii. „Bukareszt. Kurz i krew”, to słodko-gorzka opowieść o trudnej przeszłości i niezbyt kolorowej, współczesnej codzienności. Reporterka opisuje wpływ komunizmu na społeczeństwo i relacje międzyludzkie. Obszernie opowiada o megalomanii Ceauşescu i ludzkich tragediach mających źródło w jego dyktaturze. Kreśli również portret Rumunów, ich mentalności, tego w co wierzą, jakie mają podejście do życia. Niczego nie ocenia, pozostawiając czytelnikowi przestrzeń na własne refleksje i wnioski.

Warto sięgnąć po ten reportaż nie tylko po to, by poznać część rumuńskiej historii. Lektura tej książki przypomni też, do czego prowadzi dyktatura i odbieranie ludziom wolności.

„Do pewnego stopnia to dobrze, że nie są obciążeni bagażem przeszłości. Ale młodzi ludzie nie mają przeciwciał, przeciwciał oporu wobec dyktatury. A przecież autorytaryzm ciągle wymyśla się na nowo. Zło wymyśla się na nowo. Wolność jest jak powietrze. Kiedy ją masz, nie czujesz, że jest ci potrzebna. Ale gdy jej brakuje, zaczynasz się dławić. Myślę, że ten rodzaj reakcji obronnej zanika wśród najmłodszego pokolenia. Reakcji zadławienia. Ludzie godzą się na wszystko i nic tak naprawdę ich nie interesuje”.

Moja bałkańska biblioteczka.
Moja bałkańska biblioteczka.

Bałkańska biblioteczka i czwartki z #hvalakultura

Recenzja książki Bukareszt. Kurz i krew jest kolejną pozycją, która pojawiła się w dziale kultura. Z wielką przyjemnością przyjęłam propozycję redagowania tej części bloga (więcej o mnie i co tutaj robię, możecie przeczytać tutaj) i regularnie przygotowuję dla Was treści. Możecie tutaj znaleźć pomysły, po jaką książkę warto sięgnąć oraz muzyczny kącik, gdzie staram się przekazać Wam moją miłość również do bałkańskiej muzyki. O wszelkich nowościach z tego działu i innych muzycznych, książkowych i filmowych inspiracjach będziecie mogli znaleźć informacje w czwartki na Facebooku i Instagramie pod hasłem #hvalakultura (lub wyszukać na blogu po tagach).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj